piątek, 31 grudnia 2010

Dokąd na ferie?

Święta już za nami. Jeśli nie udało Wam się spędzić ich poza granicami kraju, następna po temu okazja nadarzy się już podczas zimowych ferii. Gdzie warto je spędzić?

Wszystko zależy, oczywiście, od tego, czy na zimę wolicie uciec od śniegu, czy pojechać tam, gdzie jest go jak najwięcej. Szwajcaria, Włochy, alpejskie stoki - to oczywisty wybór dla miłośników narciarstwa, którzy jednak mogą być pewni, że absolutnie każdy hotel i absolutnie każda trasa narciarska będą wypełnione ludźmi. Tak samo będzie i w Polsce, ale wyjeżdżając za granicę przynajmniej nie utkniecie na wiele godzin na Zakopiance. Co z osobami, które nienawidzą zimy? Majorka? Ibiza? Banały. Pomyślmy o czymś ciekawszym.

Na przykład o Australii.

Ten zróżnicowany kontynent oferuje podróżnym całą masę atrakcji, począwszy od wielkich i nowoczesnych miast - takich jak Sydney i Melbourne - aż do terenów całkowicie odludnych i dzikich. Piękne równiny, tereny wyżynne i pustynie - znajdziecie to wszystko i jeszcze więcej. Do krainy Aborygenów warto wybrać się choćby po to, by na własne oczy zobaczyć Ayers Rock czy Uluru. 

Niestety, wadą takiego rozwiązania jest cena. Już za sam przelot w obie strony zapłacicie - w najbardziej sprzyjających okolicznościach - niemal 3000 złotych. A to jeszcze nic - musicie wnieść opłatę wizową, opłatę za korzystanie z dróg (jeśli chcecie poruszać się samochodem), zająć się wynajęciem pokoi hotelowych, przewodnika... Australia to miejsce dla bogatych turystów, ale jeśli jesteś jednym z nich, nie odbieraj sobie przyjemności wynikającej z jej zwiedzania. Niewiele miejsc na świecie jest równie widowiskowych, pięknych i wyjątkowych. Uwierz nam - Szwajcaria może poczekać.

wtorek, 23 listopada 2010

Tajemnicze złote miasta

Skoro piszemy o Machu Picchu, warto skorzystać z okazji i poświęcić parę zdań kreskówce, która - choć przeznaczona dla dzieci - może przypaść do gustu podróżnikom.

"Tajemnicze złote miasta", bo tak brzmi nazwa rzeczonego serialu, to produkcja japońsko-francusko-luksemburska, zrealizowana na początku lat 80. ubiegłego stulecia. Do dziś dorobiła się statusu kultowej - doszło do tego nie bez powodu. Świetna kreska, znakomita animacja, zapadająca w pamięć muzyka, ciekawi bohaterowie, intrygująca fabuła, a przede wszystkim niepowtarzalna atmosfera przygody pisanej przez wielkie "P" - to wyróżniki kreskówki.



Jej bohaterem jest Esteban - mieszkający w Hiszpanii sierota, który dołącza do ekipy poszukującej legendarnych złotych miast, rzekomo stanowiących spuściznę po cywilizacji Majów, Inków i Olmeków. Historyczne tło jest bogate i interesujące, a odwzorowanie zarówno Ameryki, jak i Europy zaskakuje mnogością detali. Jednak to, co intryguje najbardziej, to elementy fantastyczne. Twórcy serialu bowiem chętnie sięgają do teorii bliskich Erichowi von Danikenowi, gdy ich bohaterowie starają się rozwiązać zagadkę zniknięcia indiańskich cywilizacji.

Nad serialem można się rozpływać w nieskończoność, dlatego szybko zastanówmy się: co jest jego największą zaletą? Zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że to fakt, iż oglądając "Tajemnicze złote miasta" można odczuć prawdziwe wrażenia z podróży - tak jakbyśmy byli jej uczestnikami. Uczucie poznawania czegoś nowego, odważnego podążania w nieznane; pewność, że na drodze czeka mnóstwo niespodzianek... Jaki inny program telewizyjny dostarczy wam takich emocji?

Jak najlepiej podsumować to arcydzieło? Słowami "już się takich nie robi". Bo to prawda, cała prawda i tylko prawda.

niedziela, 14 listopada 2010

Tajemnicze piękno Machu Picchu

Rok 1911. Ekspedycja Hirama Binghama, słaniając się z nóg po długim górskim marszu, przysiada na poboczu starego szlaku. Członkowie wyprawy, z trudem łapiący rozrzedzone powietrze, nie są pewni czy nie doświadczają halucynacji. Z mgły wyłaniają się bowiem imponujące ruiny miasta, wyglądające jak wyrwane wprost z fantastycznego, baśniowego świata.

Te ruiny to Machu Picchu - miasto Inków położone w peruwiańskiej części Andów. Świetnie zachowana metropolia, dziś będąca obowiązkowym punktem wycieczek do Peru, leży na wysokości ponad dwóch kilometrów nad poziomem morza. Wiek ruin szacuje się na 560 lat; co ciekawe, podobno piękne budowle zostały opuszczone w zaledwie sto lat po ich wzniesieniu. Jedna z teorii mówi, że przyczyniła się do tego epidemia ospy, przyniesionej ze Starego Kontynentu przez konkwistadorów. Do dziś nie jest to jednak pewne.


Sieć irygacyjna, miejsca wyznaczone pod pola uprawne, liczne domy mieszkalne, świątynie, pałace, a nawet obserwatorium astronomiczne - wszystkie te ruiny zachowały się w bardzo dobrym stanie, stanowiąc świadectwo wielkości rzekomo prymitywnej cywilizacji. Miasto jest skomplikowaną, wielopoziomową, dobrze przemyślaną konstrukcją; archeolodzy nie są pewni, czy nie było ono traktowane przez mieszkańców jak miejsce święte. Teorię tę zdają się potwierdzać odnalezione szczątki mieszkańców: większość należy do kobiet, co świadczyłoby, że Machu Picchu było samowystarczalnym kompleksem świątynnym.

Do Peru warto wybrać się dla tej jednej atrakcji turystycznej - choć nazywanie Machu Picchu po prostu "atrakcją" wydaje się zniewagą dla dziedzictwa najbardziej intrygującej cywilizacji w historii świata. Choć możemy nigdy nie poznać prawdziwej historii wspaniałego miasta, możliwość zobaczenia na własne oczy pozostałości po kulturze wojowników i astronomów jest niezapomnianym przeżyciem. To jedno z miejsc, które trzeba odwiedzić przed śmiercią - podobnie jak Tadż Mahal czy Uluru.

foto: Audrey Sel

wtorek, 2 listopada 2010

Uluru - miejsce, które musisz zobaczyć przed śmiercią

Czy Uluru można nazwać po prostu "miejscem"? Jest to formacja skalna (znana także jako Ayers Rock), ale nie taka, na którą wejdziesz, by na szczycie zatknąć chorągiew i wypić kieliszek szampana. 


Uluru to nazwa nadana niezwykłej skale przez rdzennych mieszkańców tego regionu Australii: lud Pitjantjatjara. Niestety - nazwa ta znaczy tyle, co amerykańskie imiona, czyli nic. Nie kryje się za nią wielka tajemnica, której oczekiwałby spragniony egzotycznych przygód podróżnik z Europy. Mimo tego z Uluru wiążą się liczne legendy...

Jedna z nich głosi, że Uluru jest pozostałością po zabawie dwóch chłopców, kroczących po świecie gdy ten nie był jeszcze do końca ukształtowany. Ugnietli oni górę z błota, a następnie powędrowali dalej, by nieświadomie tworzyć inne cuda. Według innej opowieści jest to miejsce, w którym Kuniya - kobieta-pyton - walczyła z jadowitym wężem Liru.

Na Uluru można wejść - choć jest to dość niebezpieczne, o czym podróżnych ostrzegają odpowiednie znaki. Jest to jednak góra tak wyjątkowa, że znacznie lepiej patrzeć na nią z odległości. O różnych porach dnia wydaje się bowiem zmieniać swoje zabarwienie - z żółtawego staje się wieczorem czerwona, a podczas deszczu - srebrna. Widok zapiera dech w piersiach.


Uluru MUSISZ zobaczyć; to jedno z tych magicznych miejsc, w którym zapomnisz o problemach szarego świata. Majestatyczna skała istnieje sama dla siebie, nie zważając na małych, błyskawicznie przemijających ludzi - kiedy się przy niej znajdziesz, odczujesz potęgę, ale i wyrozumiałość natury. Nie wierzysz? Tym lepiej. Jeszcze milej się zaskoczysz.

fotografie: nosha, Dan Lundberg

wtorek, 26 października 2010

3 rzeczy, które musisz zabrać na wyprawę terenową

Wybierasz się na wycieczkę terenową? Oto rzeczy, które musisz obowiązkowo spakować do plecaka.

1. Zapałki

Szczelnie owiń zapałki folią, a najlepiej schowaj je do nieprzemakalnego woreczka. Nie zapomnij o drasce - ewentualnie zainwestuj w zapałki sztormowe, które odpalisz o dowolną chropowatą powierzchnię. Zapałki ZAWSZE się przydają - bardziej niż zapalniczka, która jest bardziej zawodna.

2. Zapasowe skarpetki

Skarpetek nigdy za wiele - lepiej mieć o parę za dużo, niż o parę za mało. Przekonasz się o tym zwłaszcza po niespodziewanej ulewie, albo gdy temperatura spadnie bardziej niż byś tego chciał. Dlaczego? Ponieważ nie ma lepszej alternatywy dla rękawiczek niż skarpetki.

3. Szare mydło

Jeśli planujesz długie marsze, zabierz jak najmniej niepotrzebnych rzeczy. Jeśli planujesz naprawdę długie marsze w trudnych warunkach - zainwestuj w szare mydło. Dlaczego? Ponieważ dobrze spełnia swoją podstawową funkcję, starcza na długo, możesz nim umyć włosy, a nawet - choć to niezbyt przyjemne, ale mówimy przecież o podróżach ekstremalnych - wykorzystać zamiast pasty do zębów.

Oczywiście jest więcej rzeczy, które należy zabrać, ale powyższe są na tyle małe, że łatwo o nich zapomnieć. A jeśli zapomnisz - bądź pewny, że będziesz tego żałował.

czwartek, 21 października 2010

Sztuka pakowania

Wybierasz się na pieszą wędrówkę? Starannie spakuj swój plecak, gdyż to on stanie się twoim najlepszym przyjacielem... albo twoim najgorszym wrogiem.

Dobrze spakowany plecak pozwoli Ci nie tylko poruszać się z obciążeniem tak wygodnie, jak to możliwe, ale również umożliwi wydostanie najpotrzebniej- szych rzeczy bez konieczności nerwowego przeszukiwania jego wnętrza.

Podczas pakowania należy kierować się dwoma wskazówkami. Po pierwsze - równomiernie rozłóż ciężar bagażu, tak aby plecak nie ciążył na jednym ramieniu bardziej niż na drugim. Jeśli tego nie zrobisz, idąc zmęczysz się o wiele szybciej, a ponadto będzie nad Tobą wisieć ryzyko kontuzji. Po drugie - powinieneś zadbać o to, by poszczególne przedmioty ciasno przylegały do siebie. Przesuwające się elementy będą ściągały cię to w jedną stronę, to w drugą, przez co plecak będzie wydawał się cięższy niż jest w rzeczywistości.

Istotna jest kolejność pakowania. Musisz postępować z rozsądkiem, aby nie okazało się, że płaszcz przeciwdeszczowy - którego potrzbujesz, bo zaraz zacznie się ulewa - znajduje się na samym dnie, przyciśnięty przez bieliznę i konserwy. Przedmioty, których używasz najczęściej, powinny być łatwo dostępne - w górnej części plecaka lub w jego kieszeniach. Na samym spodzie niech znajdą się zapasowe ubrania i ręczniki. Prowiant możesz wsadzić dość głęboko; atak głodu raczej nie skosi Cię z nóg w kilka minut. W razie czego w bocznej kieszeni trzymaj batonik lub inną przekąskę - będzie łatwo dostępna i szybko doda Ci energii. Zawsze miej pod ręką wodę.

Gotowy aby wyruszyć w drogę? W takim razie zarzuć plecak na ramiona, odpowiednio go wyreguluj i ruszaj. Jeżeli postępowałeś zgodnie z powyższymi radami, nie powinieneś zmęczyć się zbyt szybko.

foto: Ambra Galassi

piątek, 15 października 2010

Z Cejrowskim w plecaku

Spośród wielu zajęć, których imał się Wojciech Cejrowski, najbardziej godnymi uwagi są z pewnością pisarstwo i wędrowanie. W wyniku ich połączenia powstały bowiem - nie bójmy się tego powiedzieć - jedne z najlepszych książek podróżniczych na świecie.

Fotografia z oficjalnej strony Wojciecha Cejrowskiego - www.cejrowski.com
Cejrowski - dokumentalista, Cejrowski - satyryk i Cejrowski - publicysta to trzy różne, a jednak równie znane postaci. Z uwagi na tematykę blogu wspomnimy tylko o tej pierwszej, choć barwne życie dwóch pozostałych jest jak najbardziej warte opisania.

Podczas dwudziestu pięciu lat wędrowania Wojciech Cejrowski zwiedził około czterdzieści krajów i wydał dziewięć książek; część z nich to jednak publicystyka, w której pojawiają się jednak nawiązania do obcych kultur, splątane z interesującym komentarzem politycznym i społecznym. Zagraniczne przygody Cejrowski rozpoczął w roku 1985, biorąc udział w speleologicznej wyprawie na Kubę i do Meksyku. Od tamtego czasu odbywa od jednej do trzech podróży rocznie, najchętniej odwiedzając Amazonię. Na liście krajów, w których postawił stopę, znajdują się także m.in. Madagaskar, Meksyk, Tajlandia, Wenezuela, Izrael, Australia i Maroko.

Książki takie jak "Gringo wśród dzikich plemion" czy "Rio Anaconda" to spisane lekkim piórem wspomnienia z podróży, rzetelnie i z polotem prezentujące kultury z jakimi zetknął się podróżnik. Dla miłośników wędrowania stanowią lekturę obowiązkową, nie tylko w przypadku gdy nie mają oni możliwościa podążenia śladami Cejrowskiego. Są to tytuły bardzo inspirujące, a jednocześnie zabawne; publikacje, które nie tylko wprawią w idealny nastrój do wyruszenia w drogę, ale również będą doskonałymi towarzyszami podróży.

Po dzieła Cejrowskiego powinny sięgnąć nawet te osoby, które znają głównie jego drugą osobowość - nie tyle przyjaznego gawędziarza, co nieznoszącego sprzeciwu konserwatystę. Gwarantujemy, że zapomnicie o polityce już po kilku stronach, a po kilkunastu będziecie bliscy spakowania plecaka. Jeśli trafiliście na tego bloga i doczytaliście go aż do tego miejsca, książki W.C. są dla was lekturą obowiązkową.

środa, 13 października 2010

Środek transportu - trudny wybór?

Każdy podróżnik przed wyruszeniem w drogę zostaje postawiony przed rzekomo poważnym dylematem: jaki środek transportu wybrać? W rzeczywistości jest to jedna z najprostszych decyzji podczas planowania każdej wycieczki - pod warunkiem że wiemy, na co powinniśmy zwracać uwagę.

Rozważając wszystkie możliwości należy uwzględnić przede wszystkim dwa czynniki: dokąd się udajemy, a także z kim ruszamy w drogę.

Linie lotnicze

Są dobrym rozwiązaniem w przypadku dalekich wypraw, zwłaszcza gdy same wakacje nie potrwają zbyt długo. Jest to jednocześnie rozwiązanie dość drogie, dlatego bilety dla dużej rodziny mogą okazać się o wiele bardziej kosztowne niż bilety autokarowe. Z drugiej strony samolot oznacza większą wygodę dla dzieci, które szybko nudzą się w podróży. Sfrustrować może je jednak długotrwała odprawa, a także inne, konieczne do spełnienia formalności, czy np. oczekiwanie na odbiór bagażu.

Autokary

Przewozy autokarowe przeznaczone są dla osób, które lubią delektować się każdą wyprawą. Możliwość podziwiania z bliska mijanych miejscowości sprawia, że wyjazd jest o wiele bardziej malowniczy, a także zostawia więcej wspomnieć niż przelot. Cena i łatwość zarezerwowania biletu przez Internet, a także brak irytujących formalności rekompensują główną wadę, czyli stosunkowo długi czas podróży. Pewnym ograniczeniem są także przystanki, których możemy nie znaleźć w pobliżu naszego punktu docelowego.

Samochód

Dla rodziców, zwłaszcza z małymi dziećmi, jest to rozwiązanie najlepsze z możliwych - nic nie stoi na przeszkodzie, by w dowolnej chwili zatrzymać się i przewinąć malca, czy też w spokoju go nakarmić. Nie trzeba się też martwić rozkładem jazdy ani odległością przystanku lub lotniska od hotelu. Wady? Są to oczywiście koszty - ceny benzyny sprawiają, że samochód jest bezsprzecznie najdroższym środkiem transportu, gdy mowa o podróżach na długie dystanse. W grę wchodzi także zmęczenie - całonocna jazda to nic przyjemnego.

Wielu podróżnych zapomina o tym, że dla ich towarzyszy niektóre rozwiązania okażą się niewygodne; również koszt wypraw jest liczony nieadekwatnie do rzeczywistych wydatków. Mamy nadzieję, że podstawowe cechy środków transportu, które tu przedstawiliśmy, ułatwią wam obiektywne spojrzenie na każdy z nich. Decyzja jest bowiem łatwa, choć nie zawsze oczywista, a przecież to od niej w dużej mierze zależy, czy wakacje uznamy za udane.

foto: Michael Gil

czwartek, 7 października 2010

Na początku podróży: jak dostać się na lotnisko

Choć temat dzisiejszego wpisu może wydawać się banalny, to dla osób, które mają odbyć swój pierwszy lot w życiu, często stanowi duży problem.

Transfery na lotniska nie są prostą sprawą - nawet dla osób posiadających własny samochód. Powód? Samochodu nie zostawimy przecież na parkingu przy terminalu. Powodem są głównie wysokie opłaty za postój. Dotarcie na lotnisko wiąże się zatem z wyświadczeniem przysługi przez znajomego bądź członka rodziny - przysługi, na którą nie wszyscy mają czas. Oczywiście zawsze można wziąć taksówkę, ale ze względu na oddalenie lotnisk od osiedli mieszkalnych, będzie to podróż bardzo kosztowna. Zwykłe autobusy nie wchodzą w grę - zazwyczaj nie dojeżdżają w pobliże terminali.

Dobrym rozwiązaniem są przewozy na lotniska świadczone często przez prywatnych przewoźników. Wygodne, przystosowane do transportu bagaży autokary błyskawicznie dowiozą nas dokładnie tam, gdzie chcemy się dostać. Bilety na przejazd można kupić z wyprzedzeniem, na dodatek nie ruszając się z domu. Portale takie jak BiletyAutokarowe.pl zawierają bowiem w swej ofercie również transport na lotnisko. Wystarczy kilka kliknięć, by zakupić, opłacić i wydrukować dokumenty przejazdu.

Z pierwszym lotem wiąże się zazwyczaj wiele emocji - głównie, niestety, niezbyt pozytywnych. Zdenerwowanie perspektywą wejścia na pokład samolotu, obawa o możliwość spóźnienia się, niepewność co do tego, czy zapakowaliśmy wszystko czego potrzebujemy... Dobrze zatem ułatwić sobie życie przynajmniej w kwestii dojazdu do terminalu. Mamy nadzieję, że wiecie już, jak to zrobić.

foto: away until inspiration comes

poniedziałek, 4 października 2010

Z okazji założenia bloga...

...chcielibyśmy przywitać wszystkich czytelników, którzy się tu znaleźli (pewnie przypadkiem). Czy tu zostaniecie? Postaramy się, żeby tak się stało. Czego możecie tu szukać? Pomyślmy...

Jak sama nazwa wskazuje, będzie to blog o charakterze podróżniczym, a więc zamieścimy tu informacje o ciekawych miejscach, porady dla miłośników turystyki (sprawdzone na własnej skórze), anegdoty z wyjazdów i inne, miejmy nadzieję że interesujące treści.

Jeśli macie pomysły co do tego, jakie rzeczy powinniśmy tu wrzucać, czy tematy (związane z podróżami) które szczególnie was interesują, czy może uwagi lub wspomnienia, którymi chcielibyście się podzielić - zostawcie komentarz lub skontaktujcie się z nami. Na pewno weźmiemy wasze głosy pod uwagę.

Do następnego wpisu!